czwartek, 31 maja 2012

Sympatyczne żuczki


Jeśli szukacie czegoś by oswoić swoje maluchy z językiem angielskim możecie wypróbować Baby beetles.
Zobaczyłam kiedyś ich piosenkę w Minimini i postanowiłam nie rozdrabniać się zamawiając dla syna od razu wszystkie cztery płyty. Wybór był trafny, ale o dziwno piosenki spodobały się też mojej niespełna rocznej wówczas córeczce. Nawet bardziej niż jej bratu.... Oprócz płyt DVD wszystkie piosenki są nagrane jeszcze na płyty CD, u nas ten zestaw leży w samochodzie, bo dzieciaki uwielbiają słuchać żuczkowe piosenki, syn coś nawet podśpiewuje.  Pewnie chodzi tu głównie o to, że piosenki śpiewają nie dorośli, a mali AnglicyJ

Jak już jesteśmy przy podróżach autem to ostatnio podczas spaceru syn zaskoczył mnie takim oto stwierdzeniem: „Mamo zobacz: trójkąt na niebie”. Zaczęłam sie rozglądać nie oczekując że zobaczę figurę geometryczną, a tutaj o dziwo na niebie chmury uformowały piękny trójkąt. O tej sytuacji przypomniałam sobie w aucie, gdy podróż trwała już niemałą chwilę. Postanowiłam pociągnąć temat pytając syna co tym razem widzi. Okazało się, że na niebie biegały pieski, była baba jaga, niemowlę w kołysce...:) Nawet nie zauważyliśmy jak dojechaliśmy do domu.

piątek, 25 maja 2012

Cała Polska czyta dzieciom


Moje dzieci kochają książki. Lubią słuchać, oglądać, wymyślać własne historie patrząc na obrazki. Jednak od kilku dni chodzi za mną pragnienie żeby syn jak najszybciej nauczył się czytać sam. Ksiażki są coraz dłuższe, moje gardło już troche szwankuje....:) Wieczorami na szczęście w czytaniu wspiera mnie mąż.

Ostatnio przeczytaliśmy synkowi „Lato w dolinie Muminków”. Wielkie było moje zdziwnienie, że już niespełna czterolatek słucha opowieści o Muminkach z zaciekawieniem, czekając cierpliwie na kolejny rozdział, bo czytaliśmy po 2,3 rozdziały. Ja osobiście Muminków raczej nigdy nie lubiłam, były one głównym elementem poranków w kinie, gdy byłam jeszcze maluchem. Książki o Muminkach chyba nigdy nie czytałam gdy byłam dzieckiem, a muszę przyznać, że czyta się ją z dużo większą przyjemnością niż ogląda bajkę.

A co czytać maluchowi, który niedawno skończył rok? U nas sprawdza się  Jan Brzechwa, Julian Tuwim, czasem też wierszyki innych autorów. Najbardziej lubię książeczki, które zawierają tylko jeden wierszyk i całe mnóstwo kolorowych obrazków. Mają tekturowe, twarde strony, takie, które trudno zniszczyć wszędobylskim rączkom malucha. Czytamy z córeczką 2 książeczki każdego wieczoru. Zawsze kilka leży sobie na stoliczku przy łóżeczku, tak by malutka mogła sama swobodnie sięgnąć po książeczkę gdy ma na to ochotę. Okazuję się, że codziennie rano zanim się obudzimy, córcia analizuje po kolei obrazki opowiadając sobie historie swoim słodkim dzidziusiowym głosikiemJ A pomyśleć, że gdy nie miałam dzieci myślałam sobie: po co marnować całą książkę na jeden wiersz, przecież dużo lepiej kupić pięknie wydany zbiór wierszy Brzechwy. Teraz mamy tych książeczek całe mnóstwo. Syn również nadal chętnie do nich wraca.

czwartek, 17 maja 2012

Eko mama?


Najbardziej eko jest mama zmęczona. Wygląda to tak: dzieci już w łóżkach, w głowie tysiąc planów na udany, spokojny wieczór. Może na małą chwilę przysiądę z książką na kanapie, kanapa jest naprawdę wygodna i ma tyle poduszek na sobie, o...tu jeszcze kocyk. To na chwilę przyłożę głowę. Jakbym niechcący zasnęła to mąż ma przykazane obudzić za pół godziny, bo przecież tyle dziś jeszcze chciałam zrobić.....Mąż podobno budził... trzy razy.....

A gdzie tu EKO?

-Oszczędzam wodę: Budzę się w nocy, nie czas teraz na długą, ciepłą kąpiel, musi wystarczyć szybki prysznic.

-Oszczędzam energię: Funkcjonuję w dzień, kiedy i tak jest jasno, wieczorem nie oglądam tv, nie zapalam niepotrzebnie światła, muzyki nie słucham....

-Dbam o środowisko: nie stosuję lakierów do włosów i innych kosmetyków, bo wieczorem nigdzie nie wychodzę, nowych ciuchów nie kupuję, bo przecież są niepotrzebne skoro i tak nie wychodzę.....



Jestem modna, jestem EKOJ



A tak na poważnie, to absolutnie popieram ekologiczny tryb życia. Tylko w normie....

Segreguję śmieci, dbam o to by zmywarka i pralka zawsze były przed włączeniem zapełnione po brzegi, staram sie nie wyrzucać jedzenia. Nawet przemyslalam sprawe pieluch wielorazowych i stwierdzilam ze jesli pojawi się u nas kiedys trzecie dziecko to pewnie wypróbuję pieluchy ekologiczne. Bo ostatnio przeraża mnie wizja zaśmieconego świata......

Małe Kino Domowe

A może tak Małe Kino Domowe? Na dworze padało, co oczywiście nie przeszkodziło nam w wybraniu się na spacer, ale musiał on być krótszy.

Syn już któryś raz domagał się obejrzenia filmu „Małpy w kosmosie”. Polecać tego filmu nie będę bo ani razu nie przebrnęłam do końca. Przyznam, że nawet nie próbowałam. Nie popieram oczywiście tego, by dzieci oglądały nie sprawdzone filmy, ale jakoś małpy z okładki nie zachęciły mnie do oglądania. Podobno spotykają tam dziurę z robaczkami....To informacja od synaJ
Tak czy inaczej jak „Małpy...” się skończyły, a córka obudziła się z drzemki postanowiłam, że pośpiewamy sobie i włączyłam :”Sing Along Songs” - fajne Disneyowskie wydanie do wspólnego śpiewania. Zakupiliśmy synowi jak miał 1,5 roku bo tylko to potrafiło zająć go na chwilkę. On piosenki lubi nadal, a Mała jest zauroczona i potrafi siedzieć wpatrzona przez kilka piosenek! Więc gorąco polecam. Są różne wersje płyt. Nam najbardziej przypadła do gustu ta:





A teraz to co lubię najbardziej czyli książki.

Najpierw wyjęliśmy „Psoty małpki” Agnieszki Frączek. Pamiętam jak pierwszy raz czytałam to tekst wydał mi się głupawy, a sama oprawa graficzna bardzo interesująca. Teraz do tekstu już się przyzwyczaiłam, do ksiązki czesto wracamy, można ją sobie podotykać, bo strony mają różną fakturę.

Później jako że obiad nie zjadł się jak należy przeczytaliśmy Tupcia Chrupcia. Tym razem ‘Tupcio Chrupcio nie chce jeść”.


Ksiązki o przesympatycznej myszce bardzo polecam. My posiadamy jeszcze tytuły:

„Kapryśna myszka”

„Dbam o zęby”

„Mama Tupcia Chrupcia wraca do pracy”

Tytułów w serii jest sporo i pewnie każdy moze z łatwością wybrać coś dobrego dla siebie. U nas często gdy wspólnie czytamy Tupcio zmienia imię na imię naszego syna.....


poniedziałek, 14 maja 2012

Park Żeromskiego- Plac Zabaw


A teraz słówko o placu zabaw tuż przy Kalimbie w Parku Żeromskiego. Nie była to pierwsza nasza wyprawa na ten plac, ale za każdym razem wrażenia mamy różne. Najpierw spodobał nam się sam park, w którym jest mnóstwo miejsca na fajny spacer z dziećmi, jest fontanna, dużo ławek, są górki na które można się troche powspinaćJ, jest czysto. Wybraliśmy się wtedy do parku na piknik. Wprawdzie nie mieliśmy ze sobą kocyka, ale wokół było mnóstwo wolnych ławeczek. Przy Placu Wilsona jest całkiem niezły kebab, który zakupiliśmy, miałam też trochę zabranych z domu przekąsek dla dzieci. I dzień upłynął rewelacyjnie.

Sam plac zabaw nie spodobał nam się, bo bawiło się  na nim tak mnóstwo dzieci, że ciągle gubiliśmy syna.....

Kolejnym razem spodobało mi się to, że duża część parku i część placu zabaw jest fajnie zacieniona co było bardzo istotne w upalny dzień.

Wczoraj z kolei pogoda była taka sobie i plac zabaw okazał się super atrakcją, bo oprócz nas było jeszcze tylko kilkoro dzieci z rodzicami. Poniżej zamieszczam zdjęcie placu.

Plac ten  jest ogromny, przeznaczony dla różnych grup wiekowych, w całości wyłożony miękkim, bezpiecznym podłożem. Minusem jest to że poszczególne jego części nie są wyraźnie rozdzielone i faktycznie momentami traci się dziecko z oczu.

Napiszę coś o okolicy: jest to ładna, stara Warszawa jaką lubię, pełno tu zieleni i starych kamieniczek. Gdyby nie wysokie ceny mieszkań, pewnie sami chętnie zamieszkalibyśmy w którejś z tych kamieniczek. Odkryliśmy też malutki kościół, zupełnie nie przypominający kościoła, wpisujący się w ten żoliborski krajobraz.

Kalimba-Kofifi


W niedzielę postanowiliśmy dla odmiany zafundować synowi seans w dawnym stylu. Odwiedziliśmy Małe Kino Kalimba przy Placu Wilsona. Ze starego rzutnika wyświetlana była bajka „Doktor Dolittle i jego zwierzęta”.  W międzyczasie dzieci miały też zajęcia plastyczne, robiły zwierzątka z papieru.

Ja z mężem i córką chcieliśmy usiąść wygodnie i czekając na koniec zajęć wypić spokojnie kawę podgryzając coś słodkiego. Z tym spokojem jednak nie było tak różowo. Kawiarnia Kalimba robi dobre wrażenie: jest kolorowo, jest sporo zabawek (momentami trudno rozróżnić które są do zabawy, które do kupienia...), są wygodne fotele. Jednak zdecydowanie nie jest to miejsce na dłuższe posiedzenie, ale tylko na szybką kawę, bo ludzi jest pełno, a przestrzeni brak. Ciężko poruszać się z wózkiem, a przecież ma to być miejsce przyjazne rodzicom i ich pociechom. Generalnie wrażenia mamy mieszane. Moim zdaniem brakuje tam po prostu miejsca na prowadzenie jeszcze zajęć dodatkowych: takich jak kino czy spotkania z książką. Choć muszę przyznać, że np. pomysł z rzutnikiem jest naprawdę dobry.

Tak czy inaczej być może wrócimy tam jeszcze by odsapnąć po zabawie na placu zabaw czy po długim spacerze. Bo jest jeden niezaprzeczalny plus Kalimby: fantastyczna lokalizacja!


Tutaj strona www kawiarni i sklepu:


http://www.kalimba.pl/



Jeśli chodzi o sklep Kalimba to spodobały nam się takturowe zabawki: można samemu zlożyć samolot czy też zbudować całe miasto z tektury. Myślę że takie miasto wkrótce zakupimy synowiJ

Podsumowując jak dla mnie Kalimba to dobre miejsce na szybką kawę, zakupy. Raczej nie na dłuższe przesiadywanie. Jak to mówią: biznes musi się kręcić.....

sobota, 12 maja 2012

ZOO


Wczoraj wybraliśmy sie do ZOO. Może nie wszyscy popierają ZOO, nie wszyscy lubią tam chodzić, ale dzieci je uwielbiają.



Powiem tylko: było fajnie. Zarówno syn jak i roczna córcia bawili się świetnie. Mi nadal najbardziej podoba się rekin pływający w akwarium z rafą koralową. Może dlatego że jest tam stosunkowo cicho i można na chwilę usiąść. I oczywiście lamparty, które dumnie spacerują po swoich niewielkich niestety wybiegach. Wielkość wybiegu jest naprawdę mała jak na zwierzę które lubi biegać. Dla porównania przypominam sobie wybieg z lampartami w Meksyku...poniżej zdjęcie, które właśnie wygrzebałam.



Syn pobiegł sam do budynku z Bezkręgowcami oglądać pająki. W związku z tym, że nie wolno tam wjeżdżać z wózkami ja szczęśliwa zaczekałam na zewnątrzJ

Oto warszawska żyrafa, syn wśród żyraf dopatrzył się dokładnie takiej rodziny jak nasza: 2+2


Do ZOO wybrałam sie autobusem. Godzina nie była jeszcze godziną „korkową” ale autobus był zapchany. Okazało się że tak jak ja do autobusu wsiadły jeszcze dwie mamy mające po dwie pociechy- w tym jedną w wózku. A jak na autobus to naprawde dużo.
Gdy kobieta jest w ciąży widzi wokół same kobiety w ciązy, gdy ma jedno dziecko wszystkie inne spaceruja również z jednym dzieckiem. Teraz mam dwoje, wszystkie panie również mają parkę. Czy jeśli z mężem zdecydujemy się na trzecie to w kraju gdzie jest bardzo mały przyrost ludności też wszyscy wkoło będą spacerować z trójką dzieci?
Chyba jednak nie, po prostu tak to jest, że szybko wyłapuje się z tłumu ludzi podobnych. No i pewnie z dwójką dzieci chodzi się w podobne miejscaJ W ZOO również spotkałam sporo mam lub tatusiów z dwójką maluchów. Co do przyrostu ludności w Polsce statystyki mówią swoje, nawet patrząc na znajomych widzę jak wielu dzieci nie ma i nie wiem czy kiedykolwiek mieć je będzie. Powodów jest wiele, ale o tym może innym razem....

czwartek, 10 maja 2012

Zapraszam do Konikowa


Fajnym i w miarę spokojnym miejscem na spacer w Warszawie jest Park Krasińskich, właściwie nazywany Ogrodem Krasińskich. Wędrówkę z dzieciakami możemy rozpocząć w tym parku, a później ulicą Świętojerską ruszyć na Stare Miasto.

Plac zabaw jest niewielki, ale zawiera wszystko co na placu zabaw być powinno: zjeżdzalnię, piaskownicę, huśtawki, stacjonarne auto dla maluchów.  Plac jest czysty i zadbany.

W parku pięknie pachnie: teraz wszędzie kwitnie bez, są klombiki kwiatowe, jest staw ze sztuczną kaskadą, a także sporo polanek gdzie można pograć w piłkę, badmingtona, porzucać dyskiem.

Muszę też oczywiście wspomnieć o miejscu zwanym KONIKOWO leżącym od frontu Pałacu Krasińskich. Nazwę tę ostatnio wymyślił mój syn, gdy biegał radośnie po łące pełnej ogromnych, kolorowych pegazów.

Konikowo:)

środa, 9 maja 2012

Kulturalnie od małego:)


Wprawdzie to nie dziś byliśmy w teatrze, tylko już dobrych parę miesięcy temu, jednak postanowiłam napisać o rewelacyjnym Teatrze Małego Widza, który znajduje się w na warszawskiej Starówce.


To teatr dla maluchów- już od 1 roku życia. Możemy polecić przedstawienia:

„Rozplatanie tęczy” oraz „Kulka i Julka”  (mniej więcej dla dzieci do 3-go roku życia).  Dla starszych dzieci raczej nie polecam, bo po 10 minutach zaczynają się nudzić.


Teatr jest bardzo kameralny, na widowni jest tylko 40 miejsc.

Maluch oglądając przedstawienie odkrywa proste rzeczy: kolor, dźwięk, zapach, dotyk. Dla dorosłych przedstawienia mogą wydawać się nieco infantylne, proste, ale patrząc na żywe reakcje dzieci można być pewnym, że maluchy bawią się świetnie. Często głośno wyrażają swoje opinie, okazują emocje.

Przedstawienie jest odpowiednio krótkie by nie zanudzić dzieciaków, po nim wszystkie mogą wejść na scenę i tam pobawić się z aktorami korzystając z gadżetów, które użyte były podczas spektaklu.



Teatr proponuje również spektakle dla dzieci starszych- od 4 lat. Syn niebawem skończy 4 lata i planujemy sprawdzić czy przedstawienie będzie równie trafnie dobrane do jego wieku.



Dokładne informacje i repertuar można znaleźć na stronie www: